Co ze mną?

Hej! Po długiej przerwie postanowiłam jednak coś napisać ;)
Jak wiecie, jestem w trakcie pisania kolejnych rozdziałów, ale życiowe sytuacje w ogóle mi na to nie pozwalają..
Niektórzy z Was, czyli dawni czytelnicy nie wiedzą co się ze mną dzieje, dlatego stwierdzam, że dobrze by było was poinformować, że wciąż tu jestem i tak - wciąż ŻYJĘ.
Do tej pory pisałam na moim blogu, o.... kurcze, nie wiem, o mnie? Ale to chyba nie wyszło, chyba wolę zachować moje życie dla siebie, ale kto chce, niech pacza co pisałam (taliankaworld.blogspot.com) , lecz teraz powracam do łask i kontynuuję moje opowiadania, które bardzo Wam się spodobały! :*


see ya
Czytaj dalej

...

Hej wam..
Dawno tu nie byłam, prawda?
W sumie to pusto tu, a jednocześnie miło mi, że pamiętacie i czekacie na następny rozdział.
Obiecywałam, że będzie długi i bardzo ciekaw, bo taka prawda. Lecz nie spodziewałam się, że tak się to potoczy.. Tak, czyli, że będziecie czekać wieczność.
Zaniedbałam to. Wiem.
Ale nie mogę już.. nic nie jest jak kiedyś.. Mam 3 blogi. Jeden - ten. Mój pierwszy, który osiągnął dość duży sukces jak dla mnie, drugi - Blog Dżesiki. Wiecie, że jest mi ciężko, a przynajmniej NIEKTÓRZY wiedzą. I to na tyle jest mi ciężko, że nie wyrabiam nawet w realu.
I doszedł kolejny blog, taki, który miał być moim.. pamiętnikiem.. a tu wychodzi na to, że nic nie wyszło. Ani nie mam czytelników, póki nie przypomnę... moje posty są do bani, wygląd jeszcze gorszy. Mam ochotę go usunąć.
Ale nie piszę tego posta, żeby się wyżalać, tylko żeby powiedzieć Wam , żebyście nie odchodzili. Żebyście nie mieli mi za złe tej nieobecności, wszystko ma swój powód. Takim  jednym powodem jestem ja. Nie potrafię się zorganizować. Dziś po raz kolejny nie miałam czasu na naukę na kartkówki z angielskiego i geografii.. Dziś znów nie przeczytałam książki. Dziś sprzątałam, chodziłam, myślałam, płakałam.. wszystko na raz, dzień jak co dzień.
Nie odchodźcie, prosze Was. Kiedyś wejdziecie tu i na pewno zobaczycie rozdział.. na pewno..

Czytaj dalej

Informacja

Heya :) Ostatnio nic nie pisałam , bo czekałam aż wbijecie mi 10 komentarzy przy ostatnim rozdziale! :)
No i ostatnio spełniło się! Mam już 10 komów! I za to dziękuję bardzo :333333
Nie wiem na razie kiedy pojawi się rozdział ( Już czwarty <3) , bo mam sporo nauki, więc w weekend zacznę a może w następnym uda mi się go skończyć. Chcę by był świetny i bardzo, bardzo długi, ze zwrotem akcji. 
Według mnie będzie opłacało się czekać:) 
Kolejną ważną wiadomością jest to, że szukam kogoś kto zrobiłby mi nowy wygląd na blogu! Nie koniecznie w stylu Violetty , ale normalny wyglądzik :))) Może ktoś umie taki zrobić, albo macie kontakt z kimś kto potrafi robić szablony? Czekam, może ktoś się zgłosi i mnie zawiadomi.:P 

I ostatnią informacją jest PODIZĘKOWANIE <3 
Nigdy nie uwierzyłabym, że będę miała kiedyś bloga, który będzie miał paru czytelników ( obserwatorów) i tyle komów i pochwał i wyświetleń, niedługo 2 tysiące :D Wiem, mało, ale dla mnie to sporo, zważywszy, że nigdy jak dotąd żaden z moich tysiąca blogów nie osiągnął tyle co ten :)) 

WIĘC GRACIASSSSS ♥

/Nataaaaaaaaaaalaaaaaa

Czytaj dalej

Capítulo Tres ~♥

"Bicia długo człowiek nie wytrzymuje, nawet bicie serca kończy się śmiercią. "

                  CZYTASZ -> KOMENTUJESZ -> MOTYWUJESZ

                                             * Federico *  
W końcu nastał ten dzień, ta chwila, moment, w którym ponownie odżyłem. Tym razem gotowy aby znaleźć Ludmiłę. Nabrałem powietrza w płuca i odważyłem ponownie ujrzeć światło dnia. Otwierając oczy, moje powieki przetarł czyiś oddech. 
- Federico.. chłopczyku.. - to była pielęgniarka. 
-Em.. - zanim mój język wprawił się w ruch mogłem wydukać tylko parę słów. - To już po narkozie? 
- Tak, paniczu. Możesz udać się do domu. Pobierzemy jeszcze krew, policja cię przesłucha i będziesz wolny. 
- Ah. Czemu policja? - spytałem oszołomiony. 
- Zostałeś postrzelony, musisz zdać fakty. - wydukała przygotowując się do przebicia mojej skóry igłą. 
- No dobrze.. - zamilkłem i spojrzałem się w sufit. 
Pani w koku przygotowała wszystkie przyrządy i dobrała się do mojego ciała. 
W mej żyle tkwiła już na dobre długa i gruba igła, po czasie odetchnąłem z ulgą, ze już jej nie ma. 
- Co teraz? - spytałem się nie pewnie, choć i tak wiedziałem, że jeszcze tu posiedzę. 
- Zaraz wejdzie tu jeden z funkcjonariuszy i zada ci parę pytań. Ty spokojnie możesz leżeć w łóżku, nie będzie to żaden wysiłek tak więc nie zmęczysz się . 
- A jeśli mogę wiedzieć, czy coś poważnego się ze mną działo? - czekałem na najgorsze.
- Nic poważnego, bez obawy. Jedynie się rozkrwawiłeś , więc zabieg i zaszycie dziury w brzuchu było dla chirurga wyzwaniem . Potem doznałeś wstrząsu i dlatego musieliśmy cię uśpić. Teraz na szczęście wszystko jest w porządku. Musisz na siebie uważać i oszczędzać się z wysiłkiem  .  
- Umm, dobrze. - odrzekłem i z powrotem położyłem głowę na miękkiej poduszce szpitalnej. 
Wtem do sali weszli policjanci i usiedli na skraju mojego łóżka . 
- Witaj Federico. Chcielibyśmy zadać ci parę pytań. Możemy? - spytał się jeden z nich biorąc do ręki notatnik. 
- Jasne, nie ma problemu. - odrzekłem . 
- Wiesz może kto cię postrzelił? Pamiętasz jego twarz? 
Kurcze, już przy pierwszym pytaniu nie znałem odpowiedzi. Koleś był ubrany pod szyję , więc twarzy nie widziałem , była zakryta kołnierzem. 
- Niestety nie. Wszystko pamiętam jak przez mgłę, nic mi się nie klei.. Niestety. - odchrząknąłem pod nosem. 
- Uhm. A jak był ubrany? Może coś innego charakterystycznego przykuło twoją uwagę? 
Ta... Jasne.. ciekawe jakim sposobem mam to pamiętać, kiedy mnie postrzelono i nie mogłem dobrze kontaktować. W cholerę ciekawe pytania zadają. 
- Pamiętam kremowy płaszcz .. nic więcej. 
- Szkoda, na informacjach, które nam podałeś nie możemy zacząć śledztwa. Nie mamy żadnych podstaw. Na pewno nic nie pamiętasz? Skup się, pomyśl. 
Starałem się jak mogłem , lecz na marne. Wiedziałem, że przez moją żałosną pamięć straciłem szansę na uratowanie mojej Ludmi. 
- Przykro mi.. 
- W takim razie opuścimy pana, w razie czego proszę dzwonić pod ten numer. - i policjant podał mi do sinej ręki wizytówkę z numerem telefonu prywatnego detektywa. 
- Dobrze, dziękuję i przepraszam za nie wiedzę, ale na prawdę nic nie mogę sobie przypomnieć. 
- Rozumiemy, nie musisz się tłumaczyć.:) - i jeden z funkcjonariuszy posłał mi zdrowy uśmiech. Odpowiedziałem mu tym samym. Wyszli.
Schrzaniłem. Ale przynajmniej wyjdę z tego durnego ośrodka. Będę mógł działać sam. 
W tej chwili weszła pani pielęgniarka i podała kwitek informujący o tym, że byłem tu zarejestrowany. 
W pełni sił, mimo obolałych mięśni i ograniczonych ruchów wyszedłem z domu opieki zdrowia.
Z walizkami w ręku miałem jechać taksówką do państwa Castillo, bym tam po raz kolejny "wynająć lokum." Ale nie chciałem. Ciągle myślałem o mojej kochanej i biednej dziewczyny. Przecież ktoś ją porwał! I nie wiem na dodatek kto, gdzie jest i czy w ogóle jeszcze żyje..
Musiałam coś zrobić, bo moje  serce z każdym ułamkiem mikro sekundy pchnęło wyżej aby przebić tchawicę i krtań, aby przebiło się przez moją pierś i na zawsze szukało serca Ludmiły, a jakby nie znalazło niech wróci z powrotem do mnie.. albo nie.. niech przestanie bić.. skoro nie mogłoby bić dla Lu, to jaki jest sens by biło tylko dla mnie ? No właśnie.
Wtedy mnie olśniło! 
- Zadzwonię do Leona! - krzyknąłem na głos i sięgnąłem do jednej z toreb, by odnaleźć komórkę. Kurczowo ściskałem materiał i przewalałem wszystko ,ale za nic nie odnalazłem telefonu. 
- Shit! O.. - spoważniałem kiedy nagle spod mojej koszuli " wyrosła" moja komórka włączając się automatycznie i pokazując wyświetlacz.. 
" Ah..czemu ona jest taka piękna? Dlaczego tak bardzo nie mogę .. ja.." - wtedy skuliłem się wśród mnóstwa walizek i oparłem o ściany pewnej kawiarni. Płakałem. Nie wytrzymałem.


____________________________________________________________


No i w końcu jest, ze sporym spóźnieniem.. przepraszam za to, ale mam nadzieję, że mimo tego opóźnienia docenicie, że w końcu go napisałam mimo  chorobowej choroby. ( xd moja logika : chorobowa choroba). Więc można powiedzieć , że miałam urlop.. Chociaz nie, mialam wiele spraw i ledwo żyłam, ledwo oddychałam, ale jakoś wróciłam. 
Na drugim blogu posty będą już niedługo, bo nie chodzę teraz do szkoły i mam spore zaległości. 

A teraz o rozdziale: 

Fede w końcu budzi się z narkozy.. Pani pielęgniarka informuje go o tym, że policja go przesłucha, niestety chłopak nic nie pamięta i wychodzi z niczym. Chce zadzwonić do Leona aby razem mogli znaleźć uprowadzoną Ludmiłę. Niestety nie wytrzymuje  psychicznie, ciagle o niej myśli. ... 

Krótkie, wiem, ale przyrzekam , że następny będzie o wiele lepszy i dłuższy. Wybaczycie? :) 

A teraz poziom hard.. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 10 KOMENTARZY. 

                                                                                                    NATALIA
Czytaj dalej

Capítulo Dos~♥

"Gdyby nie było śmierci - życie nie wydawałoby się takie piękne " 

                  CZYTASZ -> KOMENTUJESZ -> MOTYWUJESZ 

                                                   * Federico * 
 Poczułem dziwny zapach lekarstw oraz ucisk, który nie pozwalał się ruszyć a nawet odetchnąć. Każdy najmniejszy ruch powodował u mnie ogromny ból. Wystarczyło lekkie drgnięcie, abym poczuł łamanie kości. Otworzyłem powieki pojękując w myślach. 
Ujrzałem ciemne pomieszczenie , lampa grzała mi oczy , więc po za nią i mną nie było tu nikogo. 
Nagle zdołałem usłyszeć czyjeś kroki i stuki obcasów. 
Była to wysoka kobieta w zgrabnie ulizanych włosach, okularach i fartuchu . Patrzyła się na mnie kręcąc głową. 
Moja grzywa za pewne była cała zdeformowana, jak i moje ciało - czułem to . 
Dotknęła mojego czoła aby sprawdzić temperaturę, po czym zapisała wynik na karcie. Odwróciła się na pięcie wychodząc i zatrzaskując z hukiem metalowe drzwi. W tej chwili zorientowałem się, że przebywam w szpitalu. Ciekawe co mi się stało. Jedyne co pamiętam to kiedy dostałem kulką w brzuch, a moja Ludmiła została uprowadzana. Reszta jest dla mnie zagadką. 
Co się podziało ze mną , a co z... ugh.. nie mogę o tym myśleć! Boję się o nią bardziej niż o siebie czy kogokolwiek innego. Nie chcę sobie wyobrażać co z nią zrobili , przychodzą mi na myśl tylko te najgorsze rzeczy. Chciałbym zrobić z tym gościem porządek , wtłuc mu tak bardzo, że chyba wszystkich świętych zobaczy.. tylko trzeba by było się najpierw wydostać z tego szpitala. Moje całe ciało było czymś przykryte, a do twarzy miałem podoczepianych mnóstwo linek i igieł. Kuło mnie to i pobierało wodę filtrując ją jednocześnie. 
Nie zamierzałem tak leżeć bezczynnie, mimo iż nie mogłem się jak ruszyć próbowałem coś wymyślić. Wyciągnąłem obolałą rękę by dosięgnąć kabelka, który trzymał się mojej twarzy i jednym ruchem go zerwałem. Poczułem wstrząs w środku, ale nie przejmowałem się tym, chciałem tylko się stąd wydostać. 
W pewnej chwili doznałem objawienia i podziękowałam rodzicom, że dzięki nim odziedziczyłem sokole oko, które dostrzegło dzwonek alarmowy. 
Ręką, którą mogłem już w pełni ruszać wziąłem szklankę leżącą na etażerce przy moim szpitalnym łożu i rzuciłem ją w dzwonek. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, więc zamknąłem powieki, aby nie odstało mi się do oczu. Po chwili dało się usłyszeć głośne dzwonienie i do pokoju wbiegło 5 lekarzy, 6 chirurgów i 2 pielęgniarki. Zszokowani spojrzeli się na bałagan, który pozostawiłem i z oburzeniem wpatrywali się w moją twarz i odpięte aparatury. 
- Coś ty dziecko nakombinował! - zaczęła się na mnie drzeć lekarka. 
- Ja.. - z ledwością otworzyłem moje spierzchnięte usta i wypowiedziałem owe słowo. 
- Eh.. muszę wszystko posprzątać, a ciebie znów podłączyć. - zaczęła narzekać sprzątając kawałki szkła zostawione na podłodze . 
 - A jeśli znów coś wykombinuje ? Ciekawe co on chce. . - chirurdzy zaczęli szeptać myśląc , że nie usłyszę.
Mocno się zaparłem i jednym tchem odkrzyknąłem : 
- Chcę stąd uciec! 
- Słucham ? Jesteś w ciężkim stanie , nie możesz opuścić szpitalu. Poczekasz tu jeszcze dwa dni. 
- Aż dwa ? -wypowiadając to pytanie omal nie zemdlałem. Opadałem z sił, oczy mi się kleiły, nie mogłem nic na to poradzić.  Dopiero po odwróceniu głowy w lewo dostrzegłem faktu, że jedna z pielęgniarek wstrzykuje mi narkozę. 
- Niee, Ludmiło.. - i tak zapadłem w długi sen, śniąc o Ludmile.


                              


                                                              * Ludmiła * 
Znajdowałam się w jakimś nieznanym mi dotąd więzieniu. Na ustach miałam taśmę, a całe ciało okrywał mocny sznur. Dopiero co się obudziłam i nie wiedziałam o co chodzi. Pamiętam tylko to, że ktoś mnie porwał, a co z Fede.. nie wiem.. ostatni raz go widziałam, kiedy odepchnął mnie od strzału pistoletu. Chyba dostał.. potem urwał mi się film , a teraz jestem tutaj. Pełna obaw i strachu, które rosło z każdą sekundą. Nie mogłam oddychać i siedzieć , oraz żyć ze świadomością, że nie ma go ze mną. Ehh...nie widziałam go cały rok, i do tego nie widzę go teraz. Życie bywa okrutne, w tym przypadku aż ponadto. 
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Był to facet w kapelutku  i płaszczu, ten sam mnie porwał. Przeszyły mnie obawy co będzie chciał mi zrobić. 
Podszedł do mnie, zdjął nakrycie głowy i ujrzałam jego błyszczącą glace. Był kompletnie łysy , a na szyi miał tatuaż z imieniem " Sarmella". Widziałam tego mężczyznę pierwszy raz na oczy, także nie wiedziałem po co tutaj jestem! 
- Słuchaj mała.. mamy do pogadania, nie ? - zaczął uśmiechając się złowieszczo i trzymając zębami papieros. 
- Mmm.. - próbowałam zaprzeczyć ale nie udało mi się . 
Wtedy facet ukucnął przy mnie i jednym susem zdarł mi taśmę z ust. Wydałam jęk. 
- Nie rozumiem o co panu chodzi! Ja jestem Ludmiła Ferro, wielka gwiazda! Nie rozumiem czemu mnie tu pan sprowadził! - wydałam okrzyki oburzenia. 
- Nie przyszłaś tu na przechwalanie ani na żadne trele morele , masz być posłuszna wielka gwiazdeczko, jasne ? - złapał mnie za szczękę, po czym brutalnie odepchnął. Teraz żarty się skończyły, stawało się groźniej niż przeczuwałam. 
- Ale.. o co chodzi tak w ogóle ? Co ja zrobiłam ? Nie znam pana! 
- Masz mi powiedzieć jedno, a wiem, że ty wiesz co ja wiem, wiesz? A więc grzecznie słuchaj.. - nie dałam mu skończyć i oczywiście wtrąciłam swoje trzy grosze. 
- Emm.. nie że coś, ale ja na prawdę nie wiem. - pokręciłam głową i starałam się jak mogłam aby mnie wypuścił. 
- Mała, nie igraj bo się to skończy źle, bardzo źle.. - zawarczał i poprawił się , aby zadać kolejne pytanie - Chcę wiedzieć tylko jedno i wiem, ze wiesz. Gdzie jest moja córka? 
- Hahaaha! - zaśmiałam mu się w twarz. - Trzeba było od razu mówić. Nie wiem. - odparłam i spojrzałam się zadziornie w sufit. 
- Jak to nie ? Na pewno wiesz! Gadaj! - potrząsnął mną. 
- Au! Uważaj, te ciuchy były drogie, jak je wygnieciesz sam będziesz je prasował!- niestety to na serio żarty nie były. Łysol znów warknął zniecierpliwiony, więc dokończyłam. - Proszę pana, to nie jest tak, że ja nie chcę powiedzieć, a dlatego, że ja nie wiem nawet o jaką córkę chodzi. Widzę pana pierwszy raz na moje cudne oczęta, więc tym bardziej o pana rzekomej córce również zaszczytu słyszeć nie miałam. - wyłożyłam wszystko jak chciałam nie owijając w bawełnę. Ten wlepił wzrok w podłogę i zastanawiał się nad czymś. 
Nagle wstał wściekły : 
- Ty chyba myślisz, że ja głupi jestem. Nie udawaj, może i jesteś niezłą aktoreczką, ale przy mnie raczej nie. Wiesz gdzie jest Rosa, widzę to i czuję. Musisz wiedzieć. 
- Ehh.. ile razy mam powtarzać, że nie wiem! NO SE, NO SE, NO SE ! - Krzyczałam , że aż blond grzywa całkowicie opadła na moją zziębniętą twarz. 
- Jasne, jasne.. myślisz, że jak pokażesz swoją złość to cię puszczę ? Nie ma tak łatwo.. nie ma... - przymknął oczy i oparł się o wytartą ścianę. 
- Ja na prawdę nic nie wiem - byłam coraz bardziej zdruzgotana.  Dlaczego on mi nie wierzył?! I jaka córka do jasnej..?! 
- Widzę, że nieźle się buntujesz. Chyba muszę postąpić inaczej.. - podszedł do mnie, podniósł mnie ( nadal związaną sznurem, przez co wyglądałam jak kłębek) i rzucił  mną całą siłą o mur. 
Czułam jak pęka mi głowa, a kości zaczynają pękać od środka. Lekko westchnęłam. Ten widząc, że nadal nic nie mówię, postąpił inaczej. Zaczął walić swoimi pięściami o moją twarz. Nic nie mogłam poradzić, leżałam i godziłam się na to śmiertelne bicie. Walił, walił, walił, a ja leżałam tak i krwawiłam. Nie mogłam otworzyć oczu, nie czułam , ze w ogóle oddycham. Sińce były wszędzie - tak sądziłam i za pewne się nie myliłam. Wyglądałam jak kupa nieszczęścia. A niby supernowa.. wszystko się zmieniło. Nie sądziłam, że coś takiego mnie spotka.. Bolało mnie wszystko, a to co koleś do mnie wrzeszczał okładając moją twarz było niewyraźne tak jak on - tak to spostrzegałam. Kręciło mi się w głowie, kolory się mieszały, nic nie słyszałam. Po prostu zamknęłam oczy bez wyjścia z tej sytuacji, a wewnątrz nie wiedzieć czemu mogłam nucić tylko piosenkę Someone like you - Adele.. 
Myślałam o Federico.. chciałam aby tu był przy mnie i mnie obronił. A jego brak. Wiedziałam, ze gdyby mógł to by mnie znalazł, ale, że on nie wie, ciekawe co z nim.. 

    " Sometimes it lasts in love, but sometimes it hurts instead.." - tak od niczego powtarzałam te słowa...Czasami miłość trwa, ale zamiast tego rani.. I to była prawda. 

Kiedy się obudziłam leżałam na flanelowym materacu w zamkniętym pokoju. Było zimno i głucho. Ja już byłam bez sznurów , więc mogłam się ruszać. Wstałam. Przyszło mi to z trudem. Na ziemi leżały kawałki potłuczonego lustra  , więc podeszłam  i spojrzałam się na swoje ciało. Na całej twarzy zostały mi czerwone siniaki, a z niektórych miejsc leciała nadal krew. Ręce i nogi miałam zmrożone i sine, jakby zamarzły. Tak czułam się w środku. 
Wtem ktoś otworzył kraty. To był znów on.
- Już wstałaś księżniczko! Mam nadzieję, że pamięć ci już wróciła. 
- Proszę zrozumieć, że ja nic nie wiem o pańskiej córce. Nie znam żadnej Rosy, nic jej nie zrobiłam. Nie widziałam jej nawet na oczy, na prawdę. 
-Ale moja Rosalinda była na koncercie twojego chłopaka. Federico? Tego piosenkarza, prawda? - zaczął powoli tracąc nadzieję na cokolwiek. 
- Być może . Fede ma wiele fanek, nie zna żadnej z osobna i z żadną nie zamienił więcej niż dwóch słów. - wyjąkałam zachrypniętym głosem. 
- Wysłałem jej pieniążki na bilet, wiem, że była biedna, a jej mama - moja dawna miłość odebrała sobie życie. Chciałem powrócić i zapewnić jej normalny dom. Zmieniłem się. Na prawdę. Obiecałem, ze na koncercie będę z nią, ale musiałem uciekać.. nie zdążyłem. Kiedy dotarłem do Rzymu jej już nie było. Wiedziałem, że ją zawiodłem. Kiedy szukałem jej, pod nogi wpadł mi właśnie twój chłopak i pytał się czy nie widziałem jakieś niskiej , rudowłosej dziewczynki ze smutnymi oczami. To była moja córka. Powiedziałem, że nie, i odbiegł. Potem wróciłem do Niemczech. Przez ten czas byłem pewien , że to on jej coś zrobił. Potem w telewizji zauważyłem jak mówiłaś w wywiadzie, że tęsknisz za nim. Więc myślałem, że coś wiesz. Kiedy byliście na lotnisku chciałem się odegrać.. 
- Ale co zrobiłeś Federico? 
- Nic poważnego na pewno się nie stało.. Ale on musi wiedzieć! Gdzie jest Rosa?! - stanął ze mną twarzą w twarz trzymając za ramiona. 
- Ugh.. Fede mi nic nie mówił, nie mieliśmy kontaktu ze sobą przez dłuższy czas, a kiedy pisaliśmy lub dzwoniliśmy to nie wspominał o żadnej Rosie.
- On musiał jej coś zrobić.  - wpatrywał się w okno , a w oku zakręciła mu się łza..
- Na pewno nie. On nie był by zdolny. On nie potrafiłby by. Tym bardziej mnie okłamać, nienawidzi kłamstwa. - kręciłam głową. 
- Pewnie go kryjesz. A idź w diabły! I tak się dowiem! - odburknął i popchnął mnie tak mocno, że aż się przewróciłam i wylądowałam na kawałkach lustra. Dłoń krwawiła jak i moje serce. Czyżby Federico mnie okłamał ? ALE on nie potrafiłby czegoś takiego zrobić. Nawet nic mi nie powiedział o tej Rosie .. ehh... wszystko to jakaś plątanina.. nie chce mi się o tym myśleć. 
I tak patrzałam w okienko i na deszcz, który spokojnie opada na ziemię.


_____________________________________________________________

FEDE JEST POD NARKOZĄ, ALE CO Z LUDMIŁĄ ? JEST WIĘZIONA U RZEKOMO ZMARŁEGO OJCA ROSY.. PRAWDA WYSZŁA NA JAW.. 
JAK HISTORIA POTOCZY SIĘ  DALEJ? 

I o to rozdział drugi. Tym razem ustalam "haczyk" : 

KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JAK TU BĘDZIE M.IN 8 KOMENTARZY. 

                                                                                                             NATALIA 



Czytaj dalej

Capítulo Uno ~ ♥

" Czy jest coś gorszego niźli  śmierć? Jest - życie, jeśli chcesz umrzeć "

              CZYTASZ -> KOMENTUJESZ -> MOTYWUJESZ

                                                         * Federico*              

Od śmierci Rosy minął rok. Wszystko się zmieniło, w tym ja.  Już wtedy opuściliśmy Studio i wreszcie mogliśmy rozwinąć własne skrzydła. Lata pracy, wiele lekcji,  przygotowań oraz You Mix dały nam przepustkę do sławy. W końcu wszystko się sprawdziło.. tylko szkoda, że oddaliliśmy się od siebie.
Ja i Ludmiła jesteśmy parą na odległość. Rok temu wyruszyłem w drugą trasę koncertową w moim życiu - do Włoch. Ludmiła pragnęła jechać ze mną, ale musiała nagrywać własną płytę - nosi tytuł " Supernowa " i aktualnie podbija świat znajdując się na 1 miejscu list przebojów oraz zdobyła platynę.
W tym czasie komunikowaliśmy się przez internet. A co z innymi? Nie wiadomo.. Przynajmniej ja nie wiem. Na pewno Leon i Violetta są razem, tak samo Naty i Maxi..
Ale zastanawia mnie jedno - czemu przez te wszystkie lata dopiero pod koniec każdy podał sobie dłoń zgody? Czemu nie mogło to stać się wcześniej? Dlaczego ?
To samo pytanie mógłbym zadać Rosie, gdyby jeszcze żyła..
Nie wiem czemu akurat myślę o niej. Przez okrągłe 12 miesięcy tylko ona chodzi mi po głowie. Może to dlatego, że od chwili tego tragicznego zdarzenia na ustach innych ludzi pojawiało się jedynie jej imię.. Koledzy z jej szkoły twierdzili, że nie wiedzą czemu chciało odebrać sobie życie. Sądzili, że mogły być jakieś sprawy prywatne. Niektórzy z nic obarczali za winną jej matkę, dopóki nie dowiedzieli się, że ta też zginęła w ten sam sposób 5 lat temu. Nikt nie mógł dojść do tego, nawet policja przesłuchująca cały Rzym.
  W telewizji także pojawiało się wiele pytajników, ale niestety nie było w tym ani grama prawdy.
Wpadłem na pomysł , aby przeczytać jej pamiętnik, może tam znajdzie się odpowiedź na samobójstwo, które zdołała popełnić.
Lecz niestety, po wejściu do mieszkania zmarłej ujrzano jedynie zapalony kominek, a w nim spalony już zeszyt.. Cały dom był pusty, bo nie było w nim żadnej żywej duszy.
Według sąsiadów budynek był nawiedzony. Od ponad zawsze mieszkała w nim tylko Rosa i jej matka, a wcześniej nikt. Wynikało by z tego, ze po śmierci swojej mamy dziewczynka została sama jak palec, bez rodziny. Ponoć nie miała już nikogo.
Dziwiło mnie też to, że nikt z domu opieki nie zwrócił uwagi na samotnie mieszkającą 13- nastolatkę.
Ciekawe czy musiała na siebie pracować.
Po 2 miesiącach znaleziono jej ojca - Alberto Cia uciekł od Sarmelli ( mamy Rose) kiedy ta była w ciąży z Rosą. Wyjechał za granicę do Francji , a tam ożenił się z Marcelą, znaną malarką, którą zamordował 2 lata po ślubie za to, ze nie ugotowała mu obiadu. Czyli wynikało, że Alberto był bardzo niebezpiecznym człowiekiem - z tego co słyszałem drażniło go wszystko  i nikt nie mógł z nim wytrzymać. Dlatego uciekał od każdego człowieka. Po tym co zrobił Marceli wyruszył na wschód do Niemczech aby rozpocząć nowe życie ( nie zapominajmy, ze szukał go wydział śledczy). Tam również szukał żony, ale złapała go policja i dostał 25 lat w pace za popełnione rzeczy. Kiedy był tam próbował się pociąć drutem elektrycznym, toteż wylądował na odwyku i tam " przypadkiem" dosypał pielęgniarce trutkę do kawy. Kiedy ta leżała martwo na ziemi, on korzystając z tej okazji próbował uciec  - skacząc przez okno. Na przeciwko znajdował się balkon pewnej rodziny , więc myślał, ze zdoła tam przeskoczyć. Jednak zbytnio się przeliczył. Balkon urwał się pod nim, a ten wylądował cały zdeformowany ( spadł z 11 piętra) na blasze samochodu - Citroena. Wtedy lekarze uznali go za psychopatę i zamknęli w izolatce. Tam zginął przez porażenie siebie prądem.
W sumie dobrze, ze tak się to skończyło. Nawet nie chcę myśleć, co by było gdyby jednak został z rodziną. Mówiąc dalej - rodzinka Cia ( Rosa i Sarmella) nie wiedziała co się z nim działo. Żyli bez tej informacji.
Byli ubodzy.
Ledwo starczało im na chleb, i na wodę. A o rachunkach nie wspomnę..
5  lat po urodzeniu się Rosy, jej matka postanowiła przywitać się z piekłem i na zawsze zostawić swoją małą córeczkę w żałobie . Mówiono, że gdy odważyła się skoczyć nagle na ziemi objawił się piorun, który trzasnął w topolę, a ta spadła na dawny dom rodziców  Alberto i nagle Rosa zbudziła się ze snu potwornym płaczem. ( była wówczas późna noc).
Ale co ją skłoniło do tego czynu - też nie odkryto.
8 lat później to samo zrobiła córka.. Pamiętam nadal jak stała i słuchała moich piosenek, jak bardzo smutna była jej twarz. Ale..skoro była biedna, skąd miała pieniądze na bilet?
I ot pojawiła się kolejna zagadka..
Jest mi przykro, że tak to się skończyło. Chciałbym cofnąć czas, ale to nie możliwe. Mimo iz jej nie znałem poszedłem na jej pogrzeb, i odśpiewałem żałobną piosenkę.
Przez 4 kwartały nie myślałem o niczym innym niż o niej. I teraz już wiem, jak bardzo straszne jest zobaczyć czyjąś śmierć.
Trzęsie cię to, masz pełno pytań, śni ci się to po nocach.
Od tego czasu myślę o życiu w inny sposób. Boję się.





Myśląc tak spoglądałem się w stronę okna samolotu. Leciałem właśnie do Buenos Aires, do mojej dziewczyny. Miałem zamieszkać z nią do czasu, aż Castillowie nie wrócą z Barcelony. Ponoć wyjechali na wakacje i mieli wrócić za tydzień. To dobra okazja aby pobyć trochę z Ludmiłą. Nie widziałem ją na oczy tak długo, więc nie mogę się doczekać aż ujmę ją w ramionach. 
     Nagle usłyszałem dźwięk swojej komórki : 
- Ktoś dzwoni.. ciekawe kto.. - odebrałem. 
- Fedeee! - dał się usłyszeć piskliwy głos. - Kiedy przyjedziesz? - już wiedziałem , że to była Ludmiła. 
- Już niedługo lądujemy. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę. 
- Ja też. Tęsknię za tobą, tak bardzo chciałabym cię przytulić, nie wiesz nawet jak mi bez ciebie smutno. 
- Myślałem, ze byłaś zajęta swoją płytą. Jest genialna! - krzyknąłem na cały samolot, że aż stewardessa zwróciła mi uwagę. 
- Słuchałeś? Miałeś jej nie odsłuchiwać póki sama Ci jej nie puszczę! Jak mogłeś! - śmiała się jednocześnie okazując swoje oburzenie. 
- Nie mogłem się powstrzymać. Okej, kończę. Mam nadzieję, że będziesz na mnie czekać na lotnisku. 
- Będę. 
I tu urwała się nasza rozmowa. Nagle zapomniałem o całej sytuacji z Rosą, bo przed oczyma miałem tylko ją - moją miłość. 
Kochałem ją zawsze tak jak kocham teraz. Chociaż nie - teraz kocham ją mocniej, przy niej zapominam o wszystkich bólach - ona jest moim lekiem. 

    Wtem wszyscy goście usłyszeli głos konstruktora, że samolot powoli ląduje i już zatrzymuje się na pasie lotu. Wreszcie byłem w Argentynie. Poczułem to piękne powietrze- prawie tak samo piękne jak we Włoszech. 
Wstałem aby zabrać moje wszystkie walizki i powoli dążyłem za tłumem innych ludzi. 
Wychodząc zauważyłem moją cudną piękność - Ludmiłę. 
Stanąłem w miejscu torując drogę innym i wgapiałem się jak dziewczyna robi sobie makijaż czekając aż do niej podejdę. Ruszyłem się dopiero ,gdy łysy facet zaczął na mnie wrzeszczeć: 
- Rusz się w końcu pajacu! Torujesz drogę! 
- Umm, już idę - i przesunąłem swoje bagaże, gdy nagle jeden z nich wpadł na ruchomy pas z innymi walizkami, potem wypadł z niego lądując w koszu na kółkach, a ten jechał wprost na Ferro. Zdezorientowana dziewczyna znalazła się na nim w mgnieniu oka i zlatywała ze schodów wydając bolesne jęki. Biegłem aby ją uratować od tego wstydliwego momentu i po chwili blondi znalazła się w mych silnych i umięśnionych ramionach. 
- Widzisz? MÓWIŁEM, że pierwsze co zrobię gdy wyląduję, to cię przytulę. 
- Ohh.. uratowałeś mnie.. jesteś moim rycerzem.♥ - Lu wtuliła się w moją szyję, za to ja uśmiechnąłem się bohatersko. 
- Okej, możesz mnie już odstawić. - powiedziała, więc uczyniłem to. 
Chcieliśmy już jechać do niej , ale zaatakowali nas fotoreporteży. 
- To wy jesteście gwiazdami You Mixu? 
- Tak, my. - przytaknęliśmy. 
- Czy możemy przeprowadzić wywiad? - gościu prawie wpakował mi mikrofon do ust. 
- Spieszymy się, do widzenia. - odpowiedziała szybko i migiem ruszyliśmy do taksówki. 
Wszystko szło dobrze do czasu, gdy jakiś dziwny mężczyzna przyglądał się mojej dziewczynie i powoli do nas zbliżał. Miał na głowie czarny kapelusz oraz płaszcz, a jego pomarszczone dłonie zdawały się być okryte srogim zimnym uczuciem. 
Zanim jednak uzgodniliśmy trasę z kierowcą ten podbiegł do nas i z pod kieszeni wyciągnął spory rewolwer. 
Szybko skojarzyłem co chce zrobić, więc odsunąłem Ludmiłę tak daleko jak mogłem, a sam stałem się celem strzału. 
Poczułem ogromny ból przeszywający mnie na wskroś, wydałem z siebie tak przeraźliwy dźwięk, że gdyby na ziemi mieszkały anioły na pewno wygięły by się w pół z powodu bólu ich uszów. 
 Moje dłonie gładko przyswoiły się z ziemią , przestawałem słyszeć, a z mojego ciała wylewała się gęsta krew. Jedyne co zdążyłem ujrzeć przed zamknięciem oczu to Ferro krzycząca i związana sznurem - niósł ją ten facet, który mnie zaatakował. Najdziwniejsze było to, że nikt nie rzucił się mi ani jej na pomoc. Życie toczyło się jak dawniej, tylko, że moje serce zostało złamane..


_________________________________________________________________________________

Oto rozdział pierwszy. Zwykła podróż okazała się tragedią, nie tylko dla Federico, ale i dla jego ukochanej.. 
" Rozmyślanie o czyjejś śmierci jest rozmyślaniem o swojej" - i tu się to sprawdziło. 
Mam nadzieję, że podobało się i, ze ktoś to skomentuje. 
<3 

                                                                                      NATALIA
Czytaj dalej

Prologue

                         " Rozmyślanie o śmierci - jest rozmyślaniem o wolności"

CZYTASZ -> KOMENTUJESZ -> MOTYWUJESZ 

To co przeczytacie, opowiada o historiach, które ciężko jest wyrzucić z umysłu, z ciała, a co dopiero spisać je na kartkę. Niektóre z nich są pełne bólu..płaczu..krwi.. Nawet nie zdajemy sobie sprawy pytając siebie nawzajem czy wszystko u nas w porządku ..Odpisujemy zalewając klawiaturę łzami. W ten sposób oszukujemy samych siebie..a także innych, któzy mogliby nam pomóc w tych ciężkich chwilach..nie musząc już zatapiać zimnego metalu w naszej ciepłej krwi. ~ Zemfira



* Federico* 
Rosę poznałem na jednym z moich koncertów w Rzymie. Stała nieśmiało w ostatnim rzędzie, a jej smutne oczy wlepione martwo w sufit nawet nie drgnęły. Jej usta ruszały się powolnie w dźwięki moich piosenek , a po zakończeniu występu jako ostatnia spytała mnie o autograf. 
Nie wiedziałem co się stało , wmawiałem sobie, że nie chcę wiedzieć. Teraz tego żałuję. 
Choć to nie była moja sprawa , nie chciałem się mieszać. 
Pomału oddalała się z tym samym wyrazem twarzy - smutnym i nie wyraźnym. 
W tamtym momencie coś mnie skłoniło , aby się odezwać. 
- Emm.. poczekaj, proszę.. - zatrzymała się.- Coś się stało?                                                            
Wtedy smukła dziewczynka otarła łez spływająca po jej twarzy.                                                    
- Życie mnie zawiodło.. - po tym zdaniu całkowicie zbladła oddalając się ode mnie.                     
Nie zrozumiałem tego, co wyraziła. A powiedziała to nad wyraz ciężko i z ogromnym bólem. 
Natomiast dźwięk jakim zdołała obdarzyć moje uszy wywołał u mnie dziwny wstrząs.                  
Przetrząsł mną od czubku głowy po końce stóp. Po tym przybrałem bladą karnację. Próbowałem przyswoić się z myślą , że owa fanka była przerażająco spokojna. Pomimo łez zachowywała się bardzo cicho.                                                                                                                                                        
Ale najbardziej bałem się tego co mogło ją zawieść. Życie... Tylko w jakim sensie? 
Cholernie się przeraziłem . Wybiegłem z hallu zostawiając w kącie swoją najdroższą przyjaciółkę - gitarę.                                                                                                                                                    
Minąłem czwartą, piątą, szóstą ulicę.. ale nie znalazłem jej. Czyżby okazała się zjawą robiącą mi pranie mózgu? Czy tylko sobie ją wyobraziłem? Ogłupiałem. 
Nagle przypomniałem sobie, że podczas koncertu patrzyła się ciągle w sufit. Może chodziło jej o niebo? Spojrzałem się w górę. 
Wtem ujrzałem ją .. na dachu wieżowca. Mimo odległości zdołałem usłyszeć szept, który do mnie wysyłała. 

" Nauczyłam się mówić... Ż E G N A J. " 

Skoczyła.                                                                                    

                                                                                                                                          
_____________________________________________________________

 O to był prolog.. Federico opowiada w nim historię jak "poznał" jedną ze swoich fanek. Chłopak żałuje, ze nie spytał się jej wcześniej o jej problemy.. Konsekwencje były takie jakie widzicie.. 
" Nauczyłam się mówić.. Żegnaj.." ~ to były jej ostatnie słowa... 


  Mam nadzieję, że prolog zachęci Was do czytania kolejnych rozdziałów. 
Liczę na komentarze.:) 

                                                                  NATALIA






Czytaj dalej

Translate